Z niedowierzaniem
wpatrywałam się w test ciążowy leżący przede mną na
łazienkowej umywalce. Dwie wyraźne kreseczki. Pozytywny wynik.
Czyżbym naprawdę spodziewała się dziecka Gregora, czy los po raz
kolejny postanowił spłatać mi figla bezpodstawną nadzieją?Czy ze
względu na stres oraz na stany, w których znajdowałam się po
odejściu Gregora nie zauważyłam zmian, które zaczęły zachodzić
w moim organizmie? Czy to w ogóle możliwe, abym była w ciąży?
Przymknęłam powieki jednocześnie kładąc dłoń na płaskim
jeszcze brzuchu. Czy tam naprawdę narodziło się nowe życie
stworzone przeze mnie i Gregora?
– Hej maluszku... –
szepnęłam wzruszona. – Jesteś tam może? – Spytałam wiedząc,
że bez wizyty u lekarza nie dowiem się tego. Wiedziałam, że będę
musiała to zrobić, ale równocześnie bałam się. – Jeśli tak to
wiedz, że stworzę ci dom z prawdziwego zdarzenia. – Powiedziałam
biorąc głęboki wdech. Czy naprawdę zostanę mamą? Czy Gregor,
mój były już chłopak, ale ciągle ukochany zostanie tatą? Czy
zostaniemy rodzicami? Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nawet
nie zwróciłam uwagi na to, że w moich oczach pojawiły się łzy.
Szczęścia? Być może... Być może w podświadomości cieszyłam
się z domniemanej ciąży, jednak odczuwałam również strach.
Zdawałam sobie sprawę, że jak najszybciej muszę dowiedzieć się
prawdy, dlatego nie zwlekałam dłużej i postanowiłam umówić się
na wizytę do lekarza. Muszę wiedzieć, czy w moim brzuchu
zadomowiła się istotka, którą pokocham od pierwszej chwili.
Po pierwszej serii
pierwszego konkursu olimpijskiego na skoczni normalnej zaszyłem się
w kącie wyrzucając sobie, jaki jestem beznadziejny. Nie tak to
wszystko miało wyglądać. Owszem, zdawałem sobie sprawę z tego,
że po kontuzji nie wrócę od razu do pełni sił oraz sprawności,
ale dwudziesta druga lokata... Zrezygnowany pokręciłem głową.
Oddałem przyzwoity skok, 102,5 metra... Obrałem sobie za cel
poprawienie się w drugiej serii. Wiedziałem, że to zadanie nie
będzie należało do najłatwiejszych, ale inaczej nie nazywam się
Gregor Schlierenzauer.
Z napięciem wymalowanym na
twarzy wpatrywałam się ekran monitora. Lekarka w skupieniu
wykonywała badanie, a ja z każdą mijającą sekundą denerwowałam
się coraz bardziej. Za niedługo będzie po wszystkim. Za niedługo
dowiem się prawdy, dowiem się, czy noszę w sobie owoc mojego i
Gregora uczucia...
– Proszę spojrzeć –
odezwała się po kilku chwilach starsza kobieta. – O, tutaj. –
Wskazała, a ja drżąc z emocji wykonałam polecenie.
– To dziecko? – spytałam
ledwo słyszalnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Zafascynowana
wpatrywałam się w mały punkt, chcąc zapamiętać jak najwięcej z
tej magicznej, jedynej i niepowtarzalnej chwili... – To
naprawdę moje dziecko? – Wyszeptałam.
– Tak – pani doktor
pokiwała głową. – To pani dziecko. Trzynasty tydzień, nie można
jeszcze ustalić płci, ale w przyszłym miesiącu zapewne będzie to
możliwe – Mówiła, a mnie było stać jedynie na kiwanie głową
na znak, że rozumiem. Nadal byłam w szoku, nadal nie mogłam w to
uwierzyć. – Chce pani posłuchać bicia serca? – Zadała
pytanie.
– Tak – wyjąkałam.
Zamknęłam oczy oddychając głęboko. Po krótkiej chwili
usłyszałam bicie maleńkiego serduszka mojego dziecka. Tego było
już dla mnie za wiele. Łzy, które od momentu zobaczenia go
gromadziły się w moich oczach teraz spływały mi z twarzy chowając
się w moich włosach. Z czułością dotknęłam brzucha wsłuchując
się w najpiękniejszą melodię na świecie...
Pierwszy olimpijski konkurs
na skoczni normalnej przeszedł już do historii. Ostatecznie nie
poprawiłem swojej lokaty, tylko wyrównałem ją. Pragnąłem się
poprawić, osiągnąć lepszy rezultat, ale oddałem krótszy skok,
co automatycznie przekreśliło moje szanse na zajęcie lepszego
miejsca. Po udzieleniu kilku wywiadów, po rozdaniu autografów,
zrobieniu sobie kilku zdjęć z kibicami, krótko mówiąc po
wszystkim udałem się na krótki nocny spacer. Mroźne koreańskie
powietrze zdecydowanie mi służyło. Usiadłem na drewnianej ławce
i zacząłem wpatrywać się w gwiazdy jaśniejące na niebie.
Żałowałem, że nie wziąłem ze sobą aparatu, aby uchwycić tę
magiczną aurę. Otuliły mnie płatki śniegu, a ja myślami
przeniosłem się do swojej ojczyzny, do Austrii, do swojego miasta,
do Lily. Zastanawiałem się, co teraz robi, czy oglądała konkurs,
czy trzymała za mnie kciuki... Głęboko żałowałem, że nie ma
jej w tej chwili ze mną, ale wiedziałem, że to tylko i
wyłącznie moja wina. Gdyby nie moje chore ego teraz byłaby tu,
wspierała mnie, dodawała otuchy. Przymknąłem powieki przywołując
obraz jej twarzy. Tęskniłem za nią każdą komórką mojego ciała.
Wszystko we mnie krzyczało, domagało się jej bliskości oraz
czułości. Oddałbym wszystko, aby teraz wtulić się w jej drobne
ciało, wtulić się jak najmocniej i zapomnieć o wszelakich
niepowodzeniach. Moja ukochana... Odzyskam cię. Odzyskam...
Jeszcze kiedyś stworzymy rodzinę z prawdziwego zdarzenia, o jakiej
zawsze marzyliśmy. Będziemy mieszkać w domu, w salonie będzie
trzeszczał kominek, posadzę drzewo w ogrodzie, spłodzę syna, a
później córeczkę... Odzyskam cię Lily, obiecuję ci to. Kocham
cię.
Jak zaczarowana wpatrywałam
się w zdjęcie USG jednocześnie trzymając dłoń na brzuchu. Choć
miałam przed sobą dowód, choć słyszałam bicie jego serduszka
nadal ciężko było mi uwierzyć w to, że noszę pod sercem
dziecko... Dziecko moje i Gregora. Co robić? Co mam zrobić w tej
chwili? Pomimo tego, co zrobił, pomimo tego, że mnie zostawił nie
mogłam ukryć przed nim tego, że zostanie tatą. Nie zasługiwał
na to... Kochałam go całą sobą, całym sercem i całą duszą, a
dziecko tylko wzmocniło we mnie te uczucia. Miłość jest cholernie
ciężka, a los niejednokrotnie kpi z nas śmiejąc się prosto w
twarz. Musiałam powiedzieć Gregorowi o ciąży, musiałam to
zrobić. Czy byłam gotowa mu wybaczyć...?
– Hej maluszku... –
odezwałam się. – Już wiem, że naprawdę we mnie żyjesz...
Jestem twoją mamą, wiesz? – Zaśmiałam się przez łzy. –
Pokochałam cię od pierwszej chwili i jestem pewna, że twój
tatuś również to zrobi... Nie ma go teraz z nami, bo przez własną
głupotę zostawił nas, nie mając jeszcze o tobie pojęcia...
Maluszku, chcę stworzyć ci prawdziwą rodzinę, chcę stworzyć ci
dach nad głową, chcę żebyś miał oboje rodziców... Wiesz,
skarbie... Chyba jestem gotowa wybaczyć twojemu tacie ciosy, które
mi zadał. Kocham go i nie chcę żyć bez niego... – Mówiłam
jednocześnie podejmując, jak mi się zdawało najważniejszą
decyzję w życiu. Gregor... Wybaczam ci.
***
Witam!
A ja mam nadzieję, że wybaczycie mi taką przerwę... Mam nadzieję, że od tego momentu coś ruszy do przodu :D
Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? ;)
Pozdrawiam ;*