poniedziałek, 26 listopada 2018

Piąty

 – Jestem w ciąży – powiedziałam w napięciu obserwując jego reakcję. Spojrzał na mnie zdezorientowany nie wiedząc, co powiedzieć. Obawiałam się najgorszego. Bałam się, że za chwilę nasze przebaczenie pójdzie na marne, że wszystko przepadnie, rozsypie się, jak domek z kart. – Gregor, błagam… Wykrztuś coś z siebie!
Ja… – szepnął patrząc na mnie z nieodgadnionym błyskiem w oku. – O, Boże, Lily! – Krzyknął w momencie, w którym w końcu dotarła do niego moja wiadomość. – Naprawdę?
Naprawdę – potwierdziłam. Po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, a ja poczułam, że potężny kamień spada mi z serca rozsypując się w drobny pył.
Tak bardzo się cieszę! – krzyknął i ponownie tego dnia zamknął mnie w swoich ramionach. Delektowałam się jego bliskością, jego dotykiem, jego silnym uściskiem, znajomym zapachem perfum. Delektowałam się nim samym, tak po prostu, bez żadnych przeszkód. Byliśmy tylko my i ta mała istotka, która podarowała nam drugą szansę na szczęście. – Znasz już płeć? – Zapytał podekscytowany, gdy odsunął mnie na milimetr.
Jeszcze za wcześnie – zaśmiałam się uwalniając policzki od łez. – Ale za miesiąc… Za miesiąc będziemy wiedzieć – Dodałam. Wyciągnęłam z torebki zdjęcie ukazujące nasze maleństwo i podsunęłam mu je pod nos. Spojrzał na nie rozpromieniony, a jego oczy momentalnie się zaszkliły.
Dziękuję ci, Lily – powiedział cicho. – Dziękuję za to, że obdarzyłaś mnie największym z możliwych szczęść, że nie ukryłaś tego przede mną, że przyjechałaś tutaj, że wybaczyłaś mi… Obiecuję ci, że razem stworzymy temu maleństwu rodzinę z prawdziwego zdarzenia. Już nigdy, przenigdy nie pozwolę sobie na utratę ciebie. Już nigdy nie pozwolę ci odejść… Kocham cię – Wyszeptał, a ja pod wpływem impulsu musnęłam jego usta. Wciągnął powietrze nieprzygotowany na taki gest z mojej strony. Czekałam. Po chwili delikatnie, jakby bał się wyrządzić mi krzywdę odwzajemnił mój pocałunek znacznie go pogłębiając. W końcu było tak, jak powinno być. Było znajomo, było po naszemu, było tak, jak wtedy, gdy się poznaliśmy… Jego usta smakowały tak, jak zawsze, a ich kształt idealnie uzupełniał moje. Wszystko powróciło na właściwe tory…
Kocham cię, Gregor – odparłam łącząc nasze dłonie. – Zawsze będę cię kochała.

 Po uzyskaniu informacji od mojej ukochanej, że za pół roku zostaniemy rodzicami, że za pół roku zostanę tatą poczułem się tak, jakbym wygrał los na loterii. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście oraz w to, że życie obdarowało mnie drugą szansą na naprawienie wszystkich błędów oraz wyrządzonych krzywd. Ta mała istotka żyjąca w brzuchu Lily wypełniła mnie nadzieją, jakiej nie czułem jeszcze nigdy. Moja ukochana… Była ze mną, tuliła się do mnie, skradała pocałunki… Była przy mnie. Wybaczyła mi. Początek tego dnia nie zwiastował takich rewelacji w moim życiu. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zostałem Mistrzem Olimpijskim. Spotkałem się z Lily. Dowiedziałem się o jej ciąży… Siedząc z Lily wtuloną w moje ramiona głaskałem jej ciążowy brzuszek. Obiecałem stworzyć temu maleństwu rodzinę z prawdziwego zdarzenia i wiedziałem, że z tego zadania na pewno się wywiążę. W końcu będziemy mogli spełnić nasze marzenia. Myślałem, że wszystko przepadło, że już do końca życia będę się zmagał z poczuciem winy, jednak… Los zdecydował inaczej i byłem mu cholernie wdzięczny. Ja, Lily i nasze dziecko. Rodzina.
Wiesz… – zacząłem w pewnym momencie. – Byłem zdeterminowany, aby walczyć o ciebie, aby udowodnić ci swoją miłość, ale nie wiedziałem, jak się za to zabrać… Żyłem w przekonaniu, że mnie nienawidzisz, zresztą wcale bym się nie dziwił, gdyby tak było… Wiem, że zawaliłem, wiem, że cię skrzywdziłem, że odepchnąłem cię od siebie, wtedy kiedy najbardziej cię potrzebowałem… Nie potrafię ci wyjaśnić, dlaczego to zrobiłem, ale niestety nie cofnę czasu. Przeszłość jest przeszłością… Dzięki Bogu, że to ty zdecydowałaś się na to, aby wykonać ten pierwszy, najtrudniejszy krok. Teraz jestem pewien, że we trójkę poradzimy sobie ze wszystkim, że damy wszystkiemu radę… – Powiedziałem całując ją w skroń.
Nie mogłabym cię znienawidzić, Gregor… – rzekła po paru minutach ciszy. – Próbowałam, zaklinałam, że już mnie nie obchodzisz, że istnieje życie bez ciebie, ale… Oszukiwałam samą siebie. Życie bez ciebie nie istnieje. Ja bez ciebie nie istnieję. Daliśmy sobie jeszcze jedną szansę. Ta mała istotka nam ją dała, więc zróbmy wszystko, aby jej nie zawieść… – Powiedziała cicho przysuwając się do mnie jeszcze bardziej.
Już nigdy nie zawiodę ani ciebie, ani naszego dziecka. Jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu – szepnąłem nachylając się, aby ucałować jej brzuch. Zaśmiała się głośno na ten gest i poczochrała mnie po włosach. Brakowało mi jej urokliwego i zaraźliwego śmiechu, ale teraz… Teraz już do końca życia będę mógł go słyszeć, mógł cieszyć się razem z nią…

 Stojąc pod skocznią obserwowałam poczynania moich rodaków w konkursie drużynowym. Niestety nie udało im się wywalczyć olimpijskiego medalu. Zajęli pechowe czwarte miejsce, jednak i tak byłam z nich dumna. A najbardziej z Gregora oraz z tego, że dwa dni temu zdobył złoty medal. Indywidualny. Tego jednego brakowało mu do bycia spełnionym sportowcem. Osiągnął swój cel, ale wiedziałam, że na tym nie poprzestanie. Skoki były jego życiem, skakanie nadal sprawiało mu frajdę. Wiedziałam, że chce powrócić do optymalnej formy, że chce królować i błyszczeć. Wiedziałam, że jest to w jego zasięgu i wiedziałam, że będzie robił wszystko, aby osiągnąć dany cel. Taki już był. Nigdy się nie poddawał, walczył do upadłego, ciężko znosił porażki, ale zawsze wracał. I byłam pewna, że tak będzie i tym razem. Powoli do przodu…
Gratuluję – powiedziałam, gdy po wszystkim znalazł się przy mnie. – Dla mnie jesteś mistrzem – Pocałowałam go w policzek, a on objął mnie mocno.
Dla takich słów warto się starać – zaśmiał się zakładając mi kosmyk włosów za ucho. – Nasza przygoda w Pjongczang dobiegła końca…
Ale nasza przygoda dopiero się rozpoczyna – oznajmiłam z pewnością w głosie.
Masz rację – przytaknął. – Będziemy tańczyć nasze tango w salonie… – Zanucił przywołując na światło dzienne jedno z naszych licznych wspomnień. Zaśmiałam się w głos łapiąc jego dłoń w swoją. Byłam pewna jednego. Wszystko zmierzało ku dobremu… 


***

Witam! 

Uff, udało się! :) Mam nadzieję, że dzięki skokom moja wena powróci :D


(Gregor się cieszy ^^)

Pozdrawiam ;*