poniedziałek, 7 stycznia 2019

Epilog

Planica, 24.03.2019 r.

 Z niecierpliwością oczekiwałam na ostatni skok Gregora w sezonie 2018/2019. Z niecierpliwością oczekiwałam na ostatni skok Gregora w jego karierze… Po tylu latach pełnych sukcesów, radości, spełnienia, a także łez, niepowodzeń i bólu zdecydował się na ten krok. Była to jedna z najtrudniejszych decyzji w jego życiu, ale był jej stuprocentowo pewien. Miał dwadzieścia dziewięć lat i osiągnął wszystko, co było do osiągnięcia. Medale Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata, Mistrzostw Świata w Lotach, zwycięstwa w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni, dwie Kryształowe Kule, rekord w postaci odniesionych zwycięstw... Jego kariera była niezwykle bogata i obfitowała w wiele emocji. Tych pozytywnych oraz negatywnych. Teraz chciał skupić się na rodzinie. Na mnie i na naszym synku, którego trzymałam w ramionach. Synku, który odziedziczył po tacie najpiękniejsze czekoladowe tęczówki na świecie. Dla mnie był to nostalgiczny moment. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym Gregor na dobre pojawił się w Pucharze Świata. Szybko stał się moim ulubieńcem i od tamtego dnia kibicowałam mu z całych sił. Gdy go poznałam nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. A gdy staliśmy się parą myślałam, że wygrałam los na loterii. Jednak ten los sprawił również, że się rozstaliśmy. Ale później połączył nas na nowo, na zawsze… Mały Lukas był tego żywym dowodem. Kochaliśmy się ponad wszystko i wiedzieliśmy, że do końca naszych dni nikt, ani nic nas nie rozdzieli. Bo mieliśmy siebie. Kiedy Gregor pojawił się na belce startowej automatycznie zacisnęłam kciuki. Jego ostatni skok. Ostatni skokach na tak ukochanej przez niego skoczni do lotów narciarskich. Skok na wagę zwycięstwa w konkursie. Skok na wagę zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Skok po trzecią Kryształową Kulę w karierze… Zielone światełko. Znak od trenera. Rozbieg. Idealne wybicie. Idealna sylwetka w locie. Idealny, długi i piękny lot. Idealny telemark. Idealny dla mnie Gregor. Mój Gregor. Gregor, który ułożył dłonie w geście triumfu, bo już wiedział. Ja również wiedziałam. I Lukas też. Zwyciężył. Po raz kolejny i zarazem po raz ostatni. Mój narzeczony. Tata mojego synka. Ktoś bez kogo nie wyobrażałam sobie dalszego życia. Cały mój świat…
Gratulujemy ci mistrzu! – powiedziałam, gdy na chwilę pojawił się obok nas. – Jesteś najlepszy!
Dziękuję wam! – mówiąc to pocałował Lukasa w pyzaty policzek. Mały tylko zachichotał chowając twarz w szyi tatusia. – Bez waszego wsparcia nie byłbym na tym miejscu, w którym jestem teraz…
Wiemy o tym, kochanie – przekonałam go wzruszona. – A teraz leć na dekorację!
Jeszcze tutaj wrócę! – krzyknął i oddalił się. Jednak wrócił, tak jak obiecał. Spojrzałam na niego zdziwiona, gdy wziął naszego synka na ręce. – Nie mogę odebrać tej Kuli bez niego – Zaśmiał się, a ja wzruszona pociągnęłam nosem. Po chwili, ze łzami płynącymi mi po policzkach spoglądałam na Gregora odbierającego upragnioną nagrodę za cały sezon oraz na wtulonego w niego Lukasa. Mój świat. Moje wszystko…

 Trzymając synka w ramionach oraz dzierżąc w dłoni trzecią Kryształową Kulę ze wzruszeniem, po raz ostatni stojąc na najwyższym stopniu podium śpiewałem hymn. Lepszego momentu na zakończenie sportowej kariery nie mogłem sobie wymarzyć. Lily stała niedaleko wpatrzona w nas jak w obrazek. Myślałem, że przez swój egoizm oraz głupotę nigdy jej nie odzyskam. A odzyskałem. Wraz z synkiem. Mały był moim oczkiem w głowie i bez wahania zrobiłbym dla niego wszystko. Dla Lily również. Dla nich zdecydowałem się odłożyć narty na bok. Jako sportowiec byłem spełniony. Miałem wszystko. Teraz był odpowiedni czas na to, by zająć się rodziną. By poświęcić Lily i Lukasowi każdą minutę mojego życia. Bo kochałem ich ponad wszystko i ich szczęście było dla mnie najważniejsze. Po skończonej dekoracji udałem się do Lily i zamknąłem ją wraz z naszym synkiem w szczelnym uścisku. Lukas, Lily i ja. Rodzina.
To już jest koniec… – powiedziała cicho patrząc na mnie ze łzami w oczach.
Nie, kochanie – zaprzeczyłem. – To dopiero początek – Pocałowałem ją w czoło, a ona obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Patrząc w bezchmurne niebo, patrząc na szczyty gór, patrząc na słońce, patrząc na skocznię, patrząc na Lily oraz Lukasa wiedziałem, że to, co najlepsze dopiero przede mną. A osiągnę to wszystko z dwiema najważniejszymi dla mnie osobami. Lukas, Lily i ja. Rodzina… 

KONIEC.


***

Witam!

Zdaję sobie sprawę, że pewnie Was zaskoczyłam takim obrotem spraw, ale musiałam to zrobić. Miało to wszystko wyglądać inaczej, ale zmienił mi się zamysł. Miało być dziesięć, a nie pięć rozdziałów, jednak nie byłam w stanie należycie dokończyć tej historii. To opowiadanie było moim pierwszym, odkąd po prawie czterech latach przerwy powróciłam do tego świata. I miałam wobec niego inne plany, ale nie wyszło. Mam jednak nadzieję, że Was nie zawiodłam i cieszycie się z takiego zakończenia :) 

Dziękuję Wam za obecność tutaj, za czytanie, komentowanie oraz wyrażanie swoich opinii. To naprawdę wiele dla mnie znaczy, dlatego każdej pięknie dziękuję <3 


Zum Geburtstag viel Glück! <3

(I nie, nie kończ jeszcze kariery, tylko skacz, tak długo, dopóki będziesz czerpał z tego radość i przyjemność ;))

Gdyby to jeszcze przeczytał...

Pozdrawiam ;*