niedziela, 17 grudnia 2017

Prolog

 Moje życie bez niej straciło sens. Z każdej strony otaczała mnie przeraźliwa, bolesna pustka, której nie umiałem, a może nie chciałem wypełnić. Kiedy ona była ze mną wszystko wydawało się lepsze, potrafiłem docenić każdą chwilę, cieszyć się z niej, analizować. Teraz było tylko poczucie bezsilności, bezradności. Tylko cisza. Cisza, podczas której wiele myślałem. O wspaniałej przeszłości, okropnej teraźniejszości i przyszłości, która czyhała za rogiem. Wszystko było inne. A może to ja w końcu dorosłem i dojrzałem do pewnych spraw? Szkoda, że za późno... Za późno na to, aby mi wybaczyła, za późno na to, aby naprawić wyrządzone krzywdy i błędy. A to, że pozwoliłem jej odejść było największym błędem mojego życia. Pozwoliłem? Ja nawet nie dałem jej wyboru. Postanowiłem za nas oboje skończyć tak pięknie zapowiadający się związek, bo nie chciałem jej ranić. Swoim zachowaniem raniłem wszystkich, a ona na to nie zasługiwała. Może chciałem ją przed sobą chronić? Jakkolwiek teraz to brzmi zdaję sobie sprawę, jak egoistycznie postąpiłem względem niej. Była moją nadzieją na lepsze jutro, była moim aniołem. Jednym promiennym uśmiechem sprawiała, że dzień nabierał sensu, jedno spojrzenie w oczy dawało więcej radości niż niejeden oddany przeze mnie skok... Ale straciłem ją. Przez własną cholerną głupotę straciłem najważniejszą osobę w swoim życiu, moją siłę napędową, motywację do działania. Moją Lily... Zawsze była przy mnie. Wspierała mnie, dodawała otuchy przed każdym konkursem, trzymała za mnie kciuki, dopingowała na trybunach i przed telewizorem, bała się o mnie, drżała ze strachu, gdy leciałem w powietrzu, troszczyła się o mnie, opiekowała się mną... Bez względu na wszystko zawsze mogłem na nią liczyć. A teraz jej nie ma... Nie ma. I nigdy do mnie nie wróci, bo nie umiem sprawić, by mi wybaczyła. Ponownie zaufała, ponownie pokochała... Pokochała na nowo, tak jak ja na nowo pokochałem skoki. Pierwsze sukcesy, wygrane konkursy, medale najważniejszych światowych imprez przyszły szybko. A potem zaczął się szum medialny, nad którym nie potrafiłem zapanować, aroganckie zachowania, konflikty i kontuzje. Kontuzje, przez które postanowiłem na chwilę się zatrzymać, inaczej spojrzeć na otaczający mnie świat, odetchnąć. Potrzebowałem tego, jak niczego innego. Kiedy byłem w totalnej rozsypce, po nieudanym sezonie, po zerwaniu ze swoją kilkuletnią partnerką pojawiła się ona i zmieniła wszystko. Wywróciła moje życie do góry nogami, pokochała mnie takiego, jakim byłem, na nowo dała mi motywację do życia i do skakania. Jednak zepsułem to. Gdy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, kiedy powróciłem gotów do walki z najlepszymi, kolejny upadek, kolejna kontuzja tuż przed rozpoczynającym się sezonem olimpijskim zmieniła wszystko. Nie poradziłem sobie z tym, wyżywałem się na swojej ukochanej, choć nigdy nie powinienem tego robić, wyrządzałem jej przykrość każdym gestem i słowem. A ona po pewnym czasie zaczęła mieć tego dość. Właśnie w tym momencie podjąłem, jak mi się wtedy wydawało słuszną decyzję. Odszedłem od niej bez słowa wyjaśnienia. Moje chore myślenie przekonywało mnie, że tak będzie lepiej, że więcej nie będę jej ranić, że beze mnie jej życie będzie bardziej poukładane. Teraz już wiem, że się myliłem... Ale ponownie jestem gotowy do walki. O nią. I o najwyższe sportowe trofeum, którego brakuje w mojej bogatej kolekcji. Złoty medal olimpijski. 


***

Witam! ;*

Wielki powrót? To się jeszcze okaże!